Cukierek albo psikus

Cukierek albo psikus

Cukierek albo psikus 1024 554 admin

Cukierek albo psikus
Halloween to święto, które z roku na rok staje się coraz bardziej popularne w Polsce. Nazwa święta pochodzi od wyrażenia „All Hallows’ Eve”, które oznacza Wigilię Wszystkich Świętych, kiedy to ludzie modlili się za zmarłych przed dniem Wszystkich Świętych (1 listopad). Wydrążone, oświetlone dynie, czarownice z miotłami, wampiry, duchy, nietoperze oraz czarne koty możemy spotkać w niemal każdym sklepie, a nawet w domach jako dekoracje. Straszne ozdoby i dziwaczne stroje to dla jednych zabawa, a dla tych, którzy niekoniecznie chcą się przebierać, oznacza to imprezę ze znajomymi. Halloween często odbierane jest negatywnie, ponieważ dzień później świętujemy uroczystość Wszystkich Świętych. Jak pogodzić zwyczaj przebierania się za potwory, czy „cukierek albo psikus” z odwiedzeniem grobów najbliższych? Te dwa święta łączy więcej, niż mogliśmy myśleć. Halloween najprawdopodobniej wywodzi się z celtyckiego święta Samhain, który oznaczał koniec lata, a co się z tym wiąże koniec żniw i początek zimy. Korzenie sięgają tysiące lat w przeszłość do miejsc, w których Celtowie z terenów Wielkiej Brytanii odprawiali swoją mroczną magię. Kapłani wierzyli, że w dzień Samhain zacierała się granica między światem ludzi żywych i zaświatami, a zarówno dobre, jak i złe duchy zmarłych mogły z łatwością przedostać się do świata śmiertelników. Uroczystość przypadała na noc z 31 października na 1 listopada. Nieodłącznym elementem obchodów Samhain było palenie ognisk, które wskazywały drogę do domów dobrym duchom, a miały odstraszyć złe. Mieszkańcy chronili się przed złymi duchami zakładając brudne, podarte ubrania i maski z brukwi lub rzodkwi. Jednym z najstarszych sposobów obrony przed złem było wydłubywanie w dużych warzywach koszmarnej twarzy i umieszczanie w niej świecy tak, aby była widoczna z daleka. Po kolonizacji Ameryki i odkryciu nowych roślin i warzyw, w tym dyni, to ta ostatnia stała się narzędziem do walki ze złymi mocami. Stąd też zwyczaj przebieranek w Halloween.
Obecnie to właśnie w Stanach Zjednoczonych obchodzi się Halloween najhuczniej ze wszystkich miejsc na ziemi. Zwyczaj ten jest również popularny na Wyspach Brytyjskich, ale to Amerykanie oszaleli na jego punkcie najbardziej. Znana każdemu na całym świecie zabawa „cukierek albo psikus” to symbol tego święta. Poprzebierane dzieci otrzymują drobne upominki lub słodycze, odwiedzając domy w swojej okolicy. Gdy któryś z mieszkańców odmówi podarunku, dzieci wymyślają psikusy. Szacuje się, że Halloween jest zaraz po Bożym Narodzeniu, najbardziej komercyjnym świętem nie tylko w Ameryce, ale także w całej zachodniej Europie. Amerykanie wydają na nie ok. 6,9 miliardów dolarów rocznie, z czego większość idzie na słodycze, kostiumy i imprezy.

A wiecie, że w naszym kraju również mamy „czarownice”?
Szeptuchy. Kim są, tajemnicze staruszki, do których trafiają ci, którym nie pomogła medycyna konwencjonalna? Czy tworzą tylko legendę Podlasia, czy też pomagają naprawdę? Szeptun (szeptunka, szeptucha) – uzdrowiciel, bądź też uzdrowicielka ludowa, oferująca swoje usługi osobom wierzącym w moc leczenia. Przyjęło się, że starsze kobiety z Podlasia, które leczą modlitwą, nazywa się szeptuchami. W Polsce występują głównie w rejonie Podlasia. Przeważnie są to osoby wyznania prawosławnego. Ich działalność bywa jednak uważana za praktyki pogańskie, na które nie zgadza się chrześcijaństwo. Nawet we wsiach, w których mieszkają, bardzo rzadko tak się je nazywa. Mówi się na nie babki, babuszki, same też tak określają. Nie lubią słowa „szeptucha”. Nazwa wzięła się stąd, że podczas uzdrawiania, panie szepczą modlitwy. Wśród znachorów zarysowany jest podział na ludzi zajmujących się magią pozytywną – białą oraz negatywną – czarną. W terminologii ludowej słowo „czary” kojarzone jest z czarną magią. Stąd negatywny wydźwięk takich terminów jak: czarownica, czarnoksiężnica (czarnoksiężnik), wiedźma czy kołdunia (kołdun). Opozycję stanowią przedstawiciele magii białej, których praktyki służą przeciwdziałaniu lub likwidowaniu skutków czarowania. Źródło mocy szeptunów przypisuje się Bogu, zaś czarnoksiężników – szatanowi.

Jak wygląda wizyta u szeptuchy? Przede wszystkim pacjent musi przyjść na czczo. Każdy traktowany jest indywidualnie, nie ma określonego schematu leczenia. Na początku wizyty szeptucha zwraca się do choroby w sposób personalny „Wyjdź z tego ciała”. Później modli się w intencji pacjenta, najczęściej mówi: „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Mario” oraz „Wierzę w Boga”. Szeptucha wydaje też pacjentowi polecenie, np. by swoją chorobę zamknąć w garść popiołu. Na zakończenie szeptucha mówi, że w razie potrzeby pacjent może przyjść ponownie. Być może wizyty u szeptuchy mogą mieć skutek w postaci uleczenia z choroby, ale jakim kosztem? Tego nie wiemy.

Dziady
Dziady to najstarsze obrzędy wywodzące się od Słowian. Wierzono, że żywi mogą obcować z duszami zmarłych, które w określonych okolicznościach pojawiają się w świecie żywych. Obcowanie żywych z umarłymi i nawiązywanie fizycznych relacji z przodkami, których nazywano Dziadami. Dusze przodków odgrywały ważną rolę w życiu Słowian, którzy uważali, że zmarli mają wpływ na urodzaj, pogodę czy nawet na płodność żyjących krewnych. Według Słowian odwiedzających ziemię zmarłych trzeba było ugościć, starano się, by dusze odwiedzające ziemię były zadowolone i przychylne gospodarzom. We wsiach urządzano prawdziwe przyjęcia na cześć przodków. Rozstawiano stoły w centralnej części wsi, poza nią lub bezpośrednio na cmentarzach. Podczas obrzędu dusze należało ugościć np. miodem, kaszą i jajkami, aby zapewnić sobie ich przychylność i jednocześnie pomóc im w osiągnięciu spokoju w zaświatach. Upijanie się biesiadników przy grobach zmarłych krewnych, było popularne w Rosji oraz Białorusi. Wędrującym duszom oświetlano drogę do domu, rozpalając ogniska, aby mogły spędzić tę noc wśród bliskich. Współcześnie tą tradycją są znicze na grobach zmarłych. Ogień mógł jednak również uniemożliwić wyjście na świat upiorom – duszom ludzi zmarłych nagłą śmiercią, samobójców… W tym celu rozpalano ogień na podejrzanej mogile. W niektórych regionach Polski, w miejscu gwałtownej śmierci każdy przechodzący miał obowiązek rzucić gałązkę na stos, który następnie co roku palono.
By odstraszyć niechcianych gości w postaci złych duchów lub demonów, część biesiadników podczas Dziadów zakładała drewniane maski kraboszki lub ustawiano je wokół domów. Brzmi podobnie do dnia Samhain czy Halloween, prawda? Następnego dnia maski trafiały do ognia, by nie straszyły pozytywnych dusz, wciąż obecnych w okolicy. Zwyczaj obchodzenia Dziadów czy Zaduszek związany jest silnie z jeszcze starszymi wierzeniami. Mowa tu o Domownikach, które były duchami opiekuńczymi domów. Domownika uważano za demona, którym stawał się zmarły przodek. Pomieszkiwał on przez jakiś czas w chacie, by wspomagać bliskich.
Podczas świąt zadusznych we wsiach pojawiali się również żebracy, biedni chłopi nazywani Dziadami. Ich rola była niezwykle ważna, gdyż uważano, że są czymś w rodzaju łącznika z zaświatami. Taki wędrowny chłop mógł w okresie Dziadów sporo zarobić, najeść się i oporządzić.
W związku z ekspansją chrześcijaństwa zwyczaje tzw. pogańskiego pochodzenia były zakazywane. Ostatecznie jednak to, czego nie udało się wyprzeć nawet surowymi zakazami, było adaptowane lub zastępowane znanymi dziś formami – współczesnym odpowiednikiem dziadów są Zaduszki. Do tej pory na terenach wschodniej Polski, Białorusi, Ukrainy i części Rosji popularne jest wynoszenie symbolicznego jadła na groby zmarłych.